Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chatki powozem i z liberyą... osoba delikatna nie powinna przybywać do ludzi ubogich z takim hukiem i blaskiem.
Jak mogłam tylko najprędzéj, dałam do zrozumienia Zeni, że sprawiła-by mi wielką przyjemność, gdyby zgodziła się na odwiedzanie nas pieszo. Nie objawiłam jéj przyczyny mego żądania, ale zdaje mi się, że się jéj domyśliła, bo zaraz nazajutrz przyszła pieszo, a tylko w towarzystwie służącego i to bez liberyi. Gdy się to kilka razy powtórzyło, moja matka rzekła do mnie:
— Jak widzę pani C. uznała, że nie warto przed nasz skromny domek zajeżdżać pysznym powozem, i przybywa do nas pieszo, a powozu używa do wizytowania osób równych sobie położeniem.
Innym razem, gdy w niedzielę wybierałam się w odwiedziny do Zeni, matka moja kazała mi koniecznie włożyć jedwabną suknią, pozostałą z dawnéj mojéj garderoby.
— Nie mogę znieść myśli — rzekła — iż odegrywasz tam w tym bogatym domu rolę kopciuszka...
Z prawdziwym smutkiem rozmyślałam często nad tém, jak pewien błędny kierunek życia zdolny jest stłumić głos najlepszego nawet serca, i tak jasny nawet umysł, jakim była obdarzona moja matka, zaćmić i sprowadzić na drogę drobnostek i chorobliwych niemal przywidzeń. Ta sama uwaga nasuwała się może i mojéj matce, w chwilach chłodniejszéj rozwagi i za-