Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wówczas, co właściwie zniewoliło ją dla Franusia i tak bardzo jéj się w nim podobało?
Pomyślała chwilę, potém rzekła:
— Przypominam sobie, że piérwszy raz zwróciłam na niego uwagę w czasie jakiéjś wielkiéj w naszym domu zabawy. Młodych ludzi było pełno, ale wszyscy oni byli bogaci, a przynajmniéj niezależni i pewni siebie. Twój kuzyn nikogo tam prawie nie znał, ani z kobiet, ani z mężczyzn, a nikt téż nie śpieszył zabierać z nim znajomości. W przestanku pomiędzy tańcami, spostrzegłam go, stojącego we drzwiach z rękoma skrzyżowanemi na piersi, z pochyloną głową. Nie tańczył, a wydawał mi się tak smutnym i upokorzonym, że aż mi sie serce ścisnęło. Podeszłam i zaprosiłam go do mazurowéj figury. Pokazało się, że tańczył bardzo ładnie, daleko lepiéj nawet od wielu z tych panów, którzy byli zupełnie pewni siebie.
Rozmawiał także bardzo przyjemnie; spostrzegłam, że posiadał wyobraźnią i dowcip; w całéj jednak jego osobie, było tyle jakiegoś tajonego smutku, tak żywe rumieńce oblewały mu czoło, przy niektórych wyrazach mogących miéć związek z jego zależném w Rodowie położeniem, tak zresztą okazywał mi się wdzięcznym za to, że tańczyłam z nim i rozmawiałam ciągle, i innym pannom w bardzo grzecznych dla niego przedstawiałam go wyrazach; że odtąd zajęłam się nim na dobre. Zresztą — dodała po chwili — ta-