Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dobrodziejstwa czcią i uległością bez granic, i otwarcie powiem ci, kochanko, iż tak kocham, tak czczę babkę Hortensyą, że postępek twéj matki wydawał mi się zawsze dziwacznym, nieroztropnym, niekonsekwentnym, słowem, niezrozumiałym dla mnie...
— Bo bezinteresownym! — zabrzmiał znowu głos w stronie, w któréj siedziała Rozalia. — Odwróciłam się znowu i zobaczyłam ją, jak wprzódy, nieruchomą, niemą i ze spuszczonemi oczyma. Pani Rudolfowa i na tę przerwę nie zwróciła najmniejszéj uwagi; małe oczy jéj zamigotały tylko żywiéj i białe zęby z lekka przygryzły dolną wargę. Na ten sam temat, co wprzódy, znowu zaczęła mówić, zawsze uprzejmie, słodko i z przymileniem, patrząc na mnie. Ale mnie niewymowna zdjęła odraza do słuchania jéj daléj, podniosłam się z kanapy i przerwałam jéj mowę:
— Jeżeli matka moja postępkiem swym tak dalece, jak pani utrzymujesz, obraziła babkę Hortensyą, uczyniła to przez miłość dla mnie... ja tu więc jestem główną winowajczynią, bo dziś jeszcze wyznaję otwarcie, że, dowiedziawszy się o usposobieniach dla mnie pana Agenora, nie chciała-bym go poślubić, i wątpię, abym to uczyniła wtedy nawet, gdyby takiem było żądanie mojéj matki... To téż, czując to, nie w swoim bynajmniéj, ale w matki mojéj interesie, chciałam dziś widziéć babkę Hortensyą i rozmówić się z nią...