Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/058

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kark boli od nachylania się po upadłe kłębuszki i prostuję go hardo... a hardość tu nie popłaca i psuje mi srodze interesa. Cóż robić? nie posiadam zręczności, jednostajności humoru i nieśmiertelnego uśmiechu mojéj matki; ona zaś posiada to wszystko zapewne dlatego, że w niéj niéma walki. O! niéma tam walki, bądź pewna, a więc, jak wynika z twoich słów poprzednich, niéma i dramatu.
Urwała nagle, odetchnęła ciężko i zaraz znowu mówić zaczęła:
— U mnie zaś, według twego własnego zdania, jest walka i jest dramat, to téż bywają i bunty przeciwko téj ręce, która tego tylko wymaga, aby jéj bezprzestannie słuchano, jak Boga, i czczono jak Boga, a ona za to, jak Bóg, obiecuje, według swéj woli rozdawać podwładnym szczęście lub nieszczęście, za pomocą klucza od swéj szkatułki, którą zamyka przed tymi, co są zbyt otwarci, a otwiera tym, co się hermetycznie na klucz zamykać umieją... Ja w żaden sposób nie potrafiłam dotąd zamknąć się, i choć kiedy niekiedy na chwilę nie pokazać tego, co się we mnie dzieje... To téż wszystko, co czyniłam dotąd, darmo czyniłam, i myślę doprawdy, że prędko bardzo uczynię odwrót i pojadę sobie ztąd tak, jak przyjechałam, w mojéj czarnéj wełnianéj sukience i z moją czarną zgryzotą w sercu... Ale tymczasem jestem tu, a gdy zobaczyłam przez okno, że przyjeżdżasz, nie zważałam na to, że matka moja co prędzéj wy-