Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rozalia porwała się z miejsca i stanęła przede mną z ogniem w źrenicach, z dłonią przyciśniętą do czoła.
— Dziwna z ciebie istota! — zawołała — zawsze zwyciężyć mię musisz! Tak, widzę, że odgadłaś, jak z całéj mocy usiłowałam przestać kochać człowieka, który mnie nie wart, a nie mogłam; jak szarpałam się, aby się podnieść, a coraz głębiéj zapadałam; jak nieszczęście jego coraz silniéj mię do niego przywiązywało; jak widywałam go niekiedy, a po każdém widzeniu tęsknota za nim zjadliwiéj wygryzała mi serce. I to jeszcze odgadłaś może, iż postanowiłam raz już zakończyć te męczarnie nas obojga, i zdobyć na babce pochlebstwem i poniżeniem się to, czego nie otrzymałam uczciwą szczerością i otwartą prośbą. I może przenikłaś cały wstyd, jaki mię ogarnął, gdy ujrzałam, że z hardéj i niezależnéj dziewczyny, jaką byłam, stałam się sługą i rezydentką, któréj obowiązkiem było udawać miłość, i cześć, i posłuszeństwo, i pokorę. Ponieważ jesteś tak przenikliwa i mówiłaś przed chwilą o walkach i szlachetności, toć pewno domyślasz się i tego, że była-bym już dawno dopięła swego celu i otrzymała garść złota na kupienie spokoju sobie i jemu, gdyby nie bunty ducha, co mi z niewolnictwem i służebnością pogodzić się nie dają. Niekiedy przykrzy mi się całować rękę, dla któréj nie mam miłości, i wyglądam tak, jakbym ją, zamiast pocałować, ukąsić chciała. To znowu czuję, że mnie