Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyjemność wzrastania w swych własnych oczach, na widok cudzego upadku! Takieście wy wszystkie, wy kryształowe, posągowe, niepokalane istoty! Lubicie przypatrywać się upadłym i pociemniałym, ale dlatego, aby módz chełpić się sobą i pogardzać innymi. — Mówiła to z tak bolesném połączeniem szyderstwa i goryczy, że czułam się głęboko dotkniętą i, zdaje mi się, iż łza wypłynęła mi na rzęsę.
— Róziu! — rzekłam — pamiętasz może, jak kiedyś powiedziałaś mi, że występnymi i słabymi pogardzają tylko ludzie źli do gruntu, albo dzieci nierozsądne i nie znające dziwnie pogmatwanych spraw tego świata. Otóż zdaje mi się, jestem nawet tego pewną, że ja ani do złych, ani do nierozsądnych nie należę. Cieszę się, gdy mogę uwielbiać, smutno mi, gdy naganiać muszę, lecz nie pogardzam nigdy.
— Widzę prawdę w twych oczach i słyszę ją w głosie — cicho szepnęła Rozalia. — Powiedz-że mi — dodała po chwili, — czy nie pogardziłaś mną i wtedy, gdy ci powiedziano, że mieszkam tu w Rodowie i wraz z matką staram się o bogate dary, albo o sukcesyą babki Hortensyi?
— Nie — odpowiedziałam pewnym głosem — nie pogardziłam tobą wtedy nawet, gdy się dowiedziałam o tém, bo zrozumiałam, że musiałaś ogromnie walczyć sama z sobą, nim to uczyniłaś; a gdzie jest walka, tam jest dramat, tam może być występek nawet, ale niéma nikczemności...