Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

matki wybił się naprzód szkarłatny rumieniec, potém zastąpiła go zdwojona bladość i gorzki uśmiech zawisł na jéj ustach. Skończyła czytać, stłumiła westchnienie i, milcząc, podała mi list do przeczytania. Zaledwie rzuciłam nań okiem, poznałam, że nie był pisany ręką babki, lecz tylko u dołu, w pysznych gzygzakach, z dala na herb wyglądających, tkwił własnoręczny jéj podpis. Cały zaś list skreślony był nieznaném mi pismem o ostrych liniach liter, z których każda miała kształt śpiczasto zaostrzonéj szpilki, albo drobnego gzygzowatego wężyka. Nie wiem czemu, zdawało mi się, że pomiędzy wierszami tego kolącego i pełzającego zarazem pisma błyszczały, w nieśmiertelnym pokazywane uśmiechu, dwa rzędy białych ostrych zębów.
Przebiegłam list oczyma i zrozumiałam, dlaczego, czytając go, matka, rumieniła się i bladła naprzemian. Babka Hortensya w dumnych i suchych wyrazach oznajmiała mojéj matce, iż, wiedząc o jéj krytyczném położeniu, poświęca urazę, jaką ma do niéj, i ofiaruje jéj miejsce w swoim domu, z warunkiem, aby nie spodziewała się tam znaléźć nic innego, tylko dach gościnny, chroniący ją od nędzy, która-by honorowi familii ujmę czyniła. O mnie żadnéj w liście nie było wzmianki.
Kilka chwil patrzyłyśmy na siebie w milczeniu...