Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/040

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kni. Daremnie starałam się ją rozweselić, a widząc, że mi się to nie udaje, posmutniałam także, umilkłam i patrząc w ogień, oczyma ścigałam drobne płomyki, które to splatały się z sobą na chwilę, to znowu rozstawały się i powiewały każdy w inną stronę, i myślałam o tém, jak to na tym świecie ludzie schodzą się z sobą i rozchodzą i tęsknią bez siebie, i gonią, a jednak zejść się już na nowo nie mogą... Weszła służąca (lokajów nie było już w naszym domu) i oddała mojéj matce list, z dala błyszczący wielką i mocno herbową pieczęcią. Spojrzawszy na adres, matka moja lekko krzyknęła i zarumieniła się, a w oczach jéj zabłysł wyraz nadziei zarazem i trwogi.
Drżącemi nieco palcami rozłamała pieczątkę, ale nie zaraz wydobyła list z koperty, tylko opuściła wraz z nim ręce na kolana i, podnosząc wzrok na mnie, wyrzekła:
— Od babki Hortensyi.
Zdziwiłam się, ale zarazem i uradowałam w głębi mego serca. Przemknęła mi po głowie myśl, że może babka czyniła piérwszy krok do pojednania, a pojednanie był to w owéj porze mego życia wyraz najwięcéj mający dla mnie uroku. W czasie więc, gdy matka moja pismo odczytywała, niespokojném okiem ścigałam wyraz jéj twarzy, aby się z niego o treści listu co najprędzéj dowiedziéć. To jednak, co zobaczyłam, nie mogło mię ucieszyć, bo na czoło mojéj