Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzierali ode mnie, i że na wypłatę należności zaczeka, dopóki nie urządzę się w taki sposób, abym bez ostatecznéj ruiny dla siebie mogła mu się z długu uiścić. Przyznaj sama, Wacławo, że postępek pana Henryka jest prawdziwie sąsiedzkim i obywatelskim.
Nie mogłam wyjść ze zdumienia. Rada byłam niezmiernie, że matka moja na czas pewien przynajmniéj uniknie kłopotów i niebezpieczeństw, ale trudno mi było uwierzyć w szlachetność i bezinteresowność pana Henryka. Jakto! człowiek, który oświadczał się o rękę panny dlatego, aby mu ożenienie się z nią posłużyło za środek do połączenia dwóch majętności, łąk z pszenną glebą, lasów ze spławną rzeką i t. d.; człowiek, który krzywdził własne siostry i odzierał je z ojcowskiego mienia, korzystając z tego, że miał za sobą literę prawa i szczególny zbieg okoliczności; człowiek, który tak prędko po otrzymanéj ode mnie odmowie starał się już o Zosię, dlatego, że miała znaczny posag, lubo wiedział, że nie może być przez nią kochanym, bo mógł to wyczytać w jéj znękanéj twarzy i postawie; człowiek ten miał-by przyjść z pomocą pieniężną mojéj matce, osobie nietylko obcéj dla niego całkiem, ale jeszcze i takiéj, która mu odmówiła ręki swéj córki? Nie pojmowałam tego! A w dodatku przypomniałam sobie wyraźnie postępowanie ze mną pana Henryka na weselu Zeni, na które mało zwracałam wtedy uwagi, ale które w téj chwili żywo stanęło mi w pamięci.