Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szne widmo znudzenia, które prędzéj czy późniéj ogarnia sobą bezczynne młode istoty, psuje im serca i na błędne prowadzi drogi.
A gdy często i długo różnym z tego powodu oddawałam się rozmyślaniom, matka moja patrzyła na mnie z coraz większym smutkiem i niepokojem, coraz częściéj obejmowała mię ramionami i tuliła do piersi z gorączkową czułością, jakby bolała nade mną, jakby w żalach mych i upadkach własną czuła winnę, jakby żegnała się ze mną bolesném ale zrezygnowaném pożegnaniem matki, co gotowa dla szczęścia dziecka swego wyrzec się jego widoku.
Przychodziły jednak dnie, w których bywała obojętną dla mnie, jakby obwiniała mię w duchu o niespełnienie najmilszych jéj życzeń: że, odrzucając wszystkie partye, jakie mi się przedstawiały, odrzuciłam sposobność zdobycia téj świetnéj towarzyskiéj pozycyi, jakiéj dla mnie pragnęła. Spostrzegłam nieraz, że oczy jéj tkwiły we mnie z rodzajem żalu, a zarazem wyrzutu.
Wtedy zdwajał się mój własny smutek; bo czyliż cokolwiek może większym spaść na serce ciężarem, jak poczucie, że się zadało cios sercu kochającéj i ukochanéj matki, że się zniszczyło jéj najdroższe marzenia? A przecie, kładąc rękę na sercu, czułam, że nie było w tém mojéj winy, niemniéj jednak cierpiałam cierpieniem méj matki.
Oprócz tego, widziałam ją nieraz dziwnie roztar-