Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bym zachwiewać twoim spokojem i odwracać twe serce od człowieka, który ci się podobał... Przebaczam ci, moje dziecko, to krzywdzące podejrzenie, ale zarazem powiadam ci, że ani twój gniew dziecinny, ani żaden wzgląd na świecie, nie powstrzyma mię od pokazania ci prawdy, jakkolwiek nagiéj i przykréj, od ratowania cię w jakikolwiek bądź sposób przed grożącém ci niebezpieczeństwem.
W téj chwili w przyległym pokoju dał się słyszéć głos mojéj matki, wołającéj na mnie, abym coprędzéj szła się ubierać na wieczór do pani Natalii. Pożegnałam więc Binię chłodniejszym niż zwykle pocałunkiem i stanęłam przed źwierciadłem wraz z garderobianą Zosią, która podawała mi potrzebne do ubrania przedmioty. Nie wierzyłam ani na jotę temu, co mi powiedziała Binia, wzdrygałam się na samo przypuszczenie, nietylko możności podobnego postępku ze strony Lubomira, ale nawet istnienia gdziekolwiek na świecie postępków takich; a jednak widok zgrabnéj i przystojnéj subretki drażnił mię i po raz piérwszy był nieprzyjemny.
Ale na wieczorze u pani Natalii ujrzałam pana Lubomira w całéj jego wielkości i świetności. To siadywał w ocienionym rogu salonu pomiędzy etażerką i koszem z wazonami, z czołem podpartém dłonią, od stóp do głowy owinięty w tajemniczy i interesujący płaszcz melancholii; to występował ze swego ukrycia i z postawą pełną wyższości, z gestem szlachetnym,