Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zachwycałam, owe awantury, o których tak pięknie opowiadać umiał, owe polowanie na lwy, co dawały mi rękojmią hartu i odwagi jego, pochłonęły mu majątek, a ja opłacić miałam ich koszta mieniem mém i życiem złamaném. Rozumiałam już wtedy tę przykrą zmarszczkę, co leżała na jego czole, i wiedziałam, dlaczego w mistrzowsko wyrobionym jego głosie zadźwięczała fałszywa nuta, gdy mówił mi wyraz: kocham!
Jak lekceważąco i gorzko wyrażał się o mnie w liście swym do Rozalii! Nazywał mię dzieckiem; ależ i sam myśléć musiał, że dziecko stanie się kiedyś kobietą, i sam litował się nad przyszłym kobiety téj losem, odartym przezeń z tego wszystkiego, co życie czyni światłém i szczęśliwém!..
Zapragnęłam głębiéj jeszcze zajrzéć w tę otchłań fałszu i nieuczciwości, która rozwarła się przed oczyma memi, wychylić do dna kielich jadu, zawierającego się w liście pana Agenora. Rozwinęłam papier, który trzymałam w zaciśniętéj dłoni i po raz drugi list ten czytać zaczęłam.
Ale rzecz dziwna! im dłużéj czytałam, tem więcéj uspokajały się wzburzone uczucia moje. Milkła obraza, łagodniało przerażenie, a z samego dna mego serca smutna i łzawa wyłaniała się litość.
W słowach listu, z za występnéj słabości i wstrętnéj obłudy, dojrzałam niezmierną gorycz i boleść człowieka, który go pisał. Walki jego, stoczone z su-