Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieniem i miłością, co go do innéj pociągała kobiety, wypisane tam były między wierszami. Nie znałam walk takich, ale przeczułam je, zakryłam dłońmi oczy i zawołałam z głębi serca: O! nieszczęśliwy człowiek!
Za warstwą lakieru i fosforycznego połysku, jaka okrywała odarty z cudnych ozdób swych szkielet pana Agenora, zobaczyłam, jak po czarnych plamach toczącéj go gangreny płynęły rzęsiste łzy boleści. Po raz piérwszy miałam objawienie, jak wielka moc oczyszczenia i odkupienia leży w łzach takich, a składając ręce na piersi i podnosząc wzrok w niebo wieczorne, szepnęłam: Boże! przebacz mu!
W téj chwili zawołano mię do matki. Schowałam list za stanik sukni i przeszłam parę salonów powoli, bo w całym organizmie mym czułam słabość niewymowną i wzrok zasłaniała mi chwilami mglista opona.
Przy stoliku, na którym paliła się lampa, siedziała moja matka z rozpromienioną twarzą i listem w ręku.
Spojrzała na mnie, gdy przed nią stanęłam, ale czy była całkiem zatopiona w miłych swych myślach, czy przysłonięta ażurową zasłoną lampa słabe rzucała światło, zmiana méj twarzy uszła jéj uwagi. Wzięła mię tylko za rękę, przyciągnęła zwolna do siebie, i wymówiła głosem, w którym była radość i miłość macierzyńskiego serca: