Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Obrażona duma i godność kobieca z całą siłą zagrały we mnie, chłód, który ścinał mię dotąd zniknął, krew zawrzała w żyłach i gorącem uderzyła do twarzy.
Stałam nieruchoma, z dłonią przyciśniętą do pulsującéj skroni, i patrzyłam, jak z człowieka, którego tak długo stroiłam najpiękniejszemi barwami wyobraźni, opadały jedna po drugiéj strojące go dotąd ozdoby; jak męztwo jego zmieniało się w mngieniu oka w słabość dziecięcą niemal, hart w niedołęztwo próżniaka, prawość w obłudę, tkliwość w obsłonkę kłamliwą. Na miejscu każdego z tych świetnych połysków, które mię w nim tak zachwycały dotąd, ujrzałam plamę i wydało mi się, że widzę szkielet człowieka, wypolerowany po wierzchu, i jak próchno w pośród ciemności błyszczący nikłém fosforyczném światłem, a z pod téj cienkiéj warstwy lakieru i blasku widniały czarne plamy toczącéj go gangreny. Nie miałam ani jednéj łzy na ten widok, ale dreszcz przerażenia przeniknął mię aż do kości. Po raz piérwszy w życiu odbyła się przed memi oczyma straszna metamorfoza człowieka w trupa, bohatera w nikczemnika.
— Tak więc, myślałam, człowiek ten nie kochał mię nigdy, a miał wziąć mię za żonę, tylko dla uniknięcia nędzy, którą odegnać nie mają mocy słabe jego, rozpróżniaczone ręce! Tak więc owa dokładna znajomość Paryża i obcych krajów, którą się tak