Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko mam: w sobie dumę nasyconą, przed sobą Olimp czy harem, nad sobą nimb z błysków brylantowych, grzmot oklasków, górę złota, nawet pieśni moje, odebrane nieszczęściu... jednak nie mam czegoś, co mi potrzebne — i z tego miejsca, które wszystkim wydaje się rajem, pragnę iść gdzieindziej, z kim innym, inaczej... nie wiem gdzie, nie wiem jak... może z tobą...
Skończyłem. Przy ostatnich tonach, które wypływały z pod mego smyczka wezwaniem coraz smutniejszem, cichszem, więcej beznadziejnem, z jej oczu dużych, dobrych i cierpiących spływać zaczęły łzy powolne i gęste. Ukłonami dziękując za nowe oklaski i kwiaty, myślałem: czy zrozumiała? czy spostrzegła? Kto ona? Muszę dowiedzieć się: kto ona? Ale wnet dokoła mnie zaszumiało, zadzwoniło, zaśpiewało. Były to suknie jedwabne, śmiechy wesołe, głosy melodyjne. Do wjolinów kobiecych przyłączyły się basy męskie. Boże, jaka radość i miłość powszechna! Jak wspaniale stół do wieczerzy zastawiony i na mnóstwo osób! Znowu mam mnóstwo przyjaciół. Dlaczego przez ostatnie kilkanaście miesięcy nie miałem ich zupełnie? Siedziałem w nudnej dziurze, zwanej stacją klimatyczną, na kuracji i zupełnie przyjaciół nie miałem. Zastanowię się nad tem później, teraz w kole przyjaciół bardzo licznem, święcę powtórne narodziny swoje spożywaniem ryby morskiej, umyślnie na tę okoliczność i zdaleka sprowadzonej. Bardzo smaczna. Potem bażanty, szparagi (wśród zimy), burgund wyborny, lody, szampan; menu bez zarzutu, skomponowane przez najbliższego przyjaciela mego, muzyka tak jak i ja, który mię gości, częstuje, poi,