Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dlaczego patrzałem na nią i dla niej grałem? Lada jaki nawet żak lub fircyk, przez nikogo niezauważony, mógłby jej nie zauważyć, tak była małą; a zajęła mnie, który zajmowałem sobą wszystkich! Może przyczyną tego było podwójne widzenie artysty, które spostrzega niewidzialne innym podszewki zjawisk i, przebijając skorupę, dostaje się na głębie innym nieznane. Ta mała głowa na szczupłych ramionach, wynurzająca się z pstrej powodzi, miała charakter prostoty i dobroci. Tylko, ale to właśnie szło mi do serca, niby coś takiego, czego ono potrzebowało i oczekiwało. Istotnie był kiedyś moment, w którym potrzebowałem i oczekiwałem dobroci jak — ratunku... Tonami jak słowami do niej zwracając się w myśli, opowiadałem, żem ją przywoływał w godzinie rozpaczy, która przeminęła tylko na pozór, bo cień jej pozostał we mnie i w momencie szczęścia nie daje mi czuć się szczęśliwym do końca. Jak opar z mogiły, u której brzegu stałem, podniosła się chmura ciemna i raz wpłynąwszy mi w duszę, na zawsze już częścią jej pozostała. Szalona radość ponownego ślubu ze sztuką i sławą zepchnęła ją na dno, lecz nie wyrzuciła, bo czuję znowu w sercu i w gardle jej łzawą falę. Wielkim haustem napiłem się rozkoszy i chcę już być gdzieindziej, z kim innym, inaczej... Może z tobą, bo skądinąd pochodzisz i jesteś inną, może z hałasu w ciszę, ze ścisku w samotność, może w taką samotność, śród której byłby ze mną jeden tylko Anioł cichy i dobry. Pójdź do mnie! pójdź do mnie! pójdziemy razem... dokąd? Nie wiem... właśnie to jest moją trwogą i żałością, że nic nie wiem... Ale wiem, że mi trzeba czegoś, czego nie mam... Wszyst-