Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ty Michale wyglądasz jakbyś twój brzuch zostawił na łące.
— Jużto co prawda, odrzekł zagadnięty, djabelnie mi się żołądek skurczył, a pewnie nie mnie samemu tylko. A tu perspektywa przed nami jakoś nie wesoła; nie chłodno wprawdzie, ale głodno i do domu daleko.
— Żałuję, że nie mogę przyjąć was odpowiednio do waszej naukowej zasługi, rzekł pan Stefan wesoło; ale czem chata bogata, tem rada. Liczyłem na was dzisiaj i kazałem przygotować obiadek. Wiecie że niemam kucharza, ale najlepszym jak mówią kucharzem, jest głód. Do domu każdy z was ma daleko i gotów żywy nie dojechać — miałbym was na sumieniu. A tu oto dwór pod bokiem. Poprowadzę was najkrótszą drogą, lubo może nie najwygodniejszą.
To mówiąc ujął pod rękę najstarszego z inżynierów i dodał raźnie.
— Szanowny kolego, my starzy naprzód; gdzie my się przewleczemy, tamci młodsi przeskoczą.
Ten do którego mówił pan Stefan, starszy był wiekiem od innych i jak widać było, najpoufalszym jego kolegą. Za nim szli dwaj inni — ów wyglądający na cudzoziemca, i drugi mężczyzna średnich lat i wesołej, pełnej twarzy, którą Rawicki widać żartem o zapadnięcie pomówił. Za temi szedł sam jeden, jakby zostając z tyłu młodzieniec także, o jasnych włosach, niebieskich oczach, trochę blady ale dobrze