Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zbudowany. I ten także na cudzoziemca wyglądał, może najwięcej z czapeczki oryginalnej nakrywającej jego głowę.
— Piękna okolica Michale, nieprawdaż? mówił Rawicki do swego towarzysza.
— Śliczna, odpowiedział pan Michał — niedarmo to mówią ludzie o piękności stron nadniemeńskich?
— A jednak miejsce, w którem się znajdujemy, nie jest jeszcze najpiękniejsze. Jak poznasz inne jeszcze, to przyznasz że nietylko zagranicę ubrał pan Bóg w piękności. A ludzie o tem nie wiedzą, niechcą temu wierzyć i szukają stron dalekich, niepoznawszy wprzód swoich.
— W naszych stronach nie tak łatwo wydać pieniądze, niema wygód dla podróżnego — jak powiadają turyści dodając, że się tu niczego nauczyć nie można — co ma znaczyć jak mi się zdaje, ze błyszczeć nie można i hulać. Szczególniej ta niegodziwa Francja przyciąga nas do siebie... mówił dalej pan Michał oglądając się z uśmiechem na idącego za nim młodego człowieka.
— Co tam panowie mówią złego o Francji, odparł tenże wesoło — chciejcie niezapominać, że to moja półojczyzna.
— At, dałbyś pokój młodzieńcze — pół żartem, pół serjo zarzucił panu Karolowi pan Michał, który widocznie niezbyt lubił ojczyznę Franków; co tam bronisz Francję? albożeś Francuz? Toć ojciec twój ro-