Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spójrzenie pana Stefana od przestworza cichej wody i srebrnych lasów spłynęło na przejasną w tej chwili twarz siedzącej przy nim kobiety.
— Tak, odpowiedział, człowiek mały jest i wielki zarazem. W obec ogromu wszechstworzenia, w obec niezmierzonych obrazów nieba i ziemi, widzi on że losy i bóle jego jako jednostki, to fraszka, to drobne owady walczące z muszkami — i w pokorze schyla czoło mówiąc: jestem mały! Ale gdy zajrzy w głąb swojego ducha i zobaczy tam niezmierną potęgę myśli i woli swojej, niebu i ziemi rzuca dumne zaprzeczenie i mówi: jestem wielki!...
— Jesteś wielki! powtórzył cichy i drżący szept kobiety. I jakby chciała dorównać człowiekowi ku któremu ten cichy jej wyraz płynął, powstała, wyprostowała postać — skrzyżowała ręce na piersiach i przez chwilę stała tak milcząc.
A łódź po szklistych falach płynęła, rozpryskując przed sobą roje iskier drgających w wodzie.
„Jesteś wielki!“ Wyraz ten wymówiony kobiecemi usty cicho, tak cicho, że go nie usłyszał nawet obok stojący człowiek, ku komuż wzleciał? Gdy go wymawiała Regina, jakaż wielkość stawała przed jej myślą i z serca jej wyrywała ten dźwięk uwielbienia?
Nie zawsze wielkość chodzi po świecie purpurą odziana, z wieńcem złocistych blasków na czole; niekiedy bywa ona tem wznioślejszą i istotniejszą im mniej podpada wzrokowi ludzkiemu — im więcej ci-