Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co to szkodzi? rozerwiesz się i napatrzysz na różnych ludzi. Ja pójdę zaraz do Stefana i namówię go, żeby też był dzisiaj na tej herbacie; hrabina oddawna go zapraszała do siebie przez doktora K. Cóż? czy pojedziesz?
— Może wreszcie i pojadę — z lekkim jeszcze namysłem odrzekła Regina.
Henryk uścisnął jej rękę i wychodził.
— Henryku — rzekła zatrzymując go i patrząc natwarz jego z żartobliwym uśmiechem; czy nigdzie po drodze nie zajdziesz?
— Niewiem — odpowiedział też z uśmiechem Henryk; chyba do pani Z.
W kilka godzin potem, około zachodu słońca, w dużym salonie o szerokich otwartych na ogród oknach, siedziała hrabina ustrojona w suknię srebrnego koloru, odkrywającą ramiona i ręce — w lśniących bransoletach i pierścieniach, kokardzie z pajęczej koronki, jak motylek wzlatającej nad jej włosami. Na twarzy starożytnej piękności spoczywała warstwa pudru i różu, a szare jej oczki żywo biegały z przedmiotu na przedmiot.
Wkoło niej siedząc i chodząc, gwarzyło zebrane towarzystwo kobiet i mężczyzn. Między pierwszemi, z bardzo białą twarzą i zawsze czarną choć piękną suknią, wyróżniała się Regina Różyńska. W oczach wszystkich otaczających ją kobiet były wesołe i zalotne blaski, usta ich otwierały się swobodnym śmie-