Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Jak wiesz, Zygmuncie, nie jestem poetą; kocham i wielbię piękność wszelką, ale nie umiem nad nią długiemi rozwodzić się słowy. Nie będę ci więc pisał jakie oczy, włosy i wzrost ma pani Regina; nie powiem czy do róży, czy do lilji jest podobna; ale przypomnę ci nasze o pewnym przedmiocie rozmowy.”
„Czy pamiętasz ile razy mówiliśmy z sobą o tych niepochwytnych zmysłami, niezbadanych dotąd nauką, niewidzialnych a silnych niciach pociągających nas niekiedy ku innym ludziom? Idziesz przez świat spokojnie, codziennych spraw tokiem myśl twoja jest zajęta — a obok ciebie przechodzi istota z nazwiska ci nawet nieznana; spoglądasz na nią, i zatrzymujesz się wśród drogi twojej, i patrzysz. A im więcej patrzysz, tem mocniej czujesz nieokreśloną siłę pociągającą cię do tej postaci, której przed chwilą w żadnym nawet śnie nie widziałeś. I idziesz za tem przemykającem się przez drogę twoją zjawiskiem — i iść za niem musisz póty, póki nie ujrzysz w niem odblasku własnej swojej istoty, albo w duszy jego nie wyczytasz wyrazu: — zawód!.. Gdzie się poczynają te bezwiedne sympatje ludzkie? Kędy źródło tych potężnych attrakcij wstrząsających niekiedy istnieniami całemi? Mamyż o nie pytać fizjoogji anatomizującej materją z której złożony jest człowiek — lub psychologji badającej przejawy jego ducha? Tyś fizjolog i psycholog razem — pytaj ksiąg