Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/088

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

. On tak kocha Ukrainę! Opowiadał mi jak po szerokich stepach jeździ często sam jeden na koniu, co go jak wicher, przez przestrzenie unosi; jak tam na stepach tych cicho, uroczyście i swobodnie; czasem tylko błyska wioseczka biała, i wiatr od niej niesie tony smutnej Ukraińskiej piosenki — albo czasem z nad mogił odwiecznych, co się tam wysokiemi wznoszą kurhanami, wicher kłęby piasku podniesie, świśnie, zahuczy i z chmur kurzawą poleci pod niebo — aż wszystko znowu ucicha, i jeździec zostaje wśród nilczenia sam jeden z niebem, mogiłami i ulubionym swoim koniem. A kiedy opowiadał mi o tem pan Henryk, babciu droga, z nieba spadła gwiazda. Ja spojrzałam na niego i zdało mi się, że wszystkie promienie tej spadającej gwiazdy na twarz mu się zlały — taki miał blask w oczach, i taką jasność na czole. Nakoniec powiedział żartem: widzisz pani, jaka to nasza Ukraina! a pani co mi możesz powiedzieć o swojem błotnistem Polesiu? Żal mi się zrobiło Polesia, babciu kochana, boć to rodzinne moje miejsce — i nie wiem dlaczego je ludzie tak źle okrzyczeli, kiedy i ono ma swoje piękności. Wzajemnie więc, jak mogłam najlepiej zaczęłam opisywać panu Henrykowi nasze lasy ciemne, szumiące, takie czarne od dębowych gęstych liści, a tak uroczo błyskające białemi i smukłemi brzózkami; i o równinach naszych szerokich, rozległych mówiłam; jakie one smętne i ciche, gdy je mgła jesienna owie-