Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W kilka chwil potem w salonie marszałkowej niebyło już dwóch mężczyzn. Siostra Wandy chodziła w ogródku koło klombów — zrywając kwiaty i nucąc piosenkę; a Wanda usiadła na niskim stołeczku u stóp babki, złożyła ręce na jej czarnej sukni, i podnosząc twarzyczkę ku twarzy staruszki, mówiła zcicha.
— Powiedz mi babciu kochana, jak się nazywa to uczucie, kiedy razem tęskno jest i radośnie, i płakać chce się i śmiać — a myśl o śmierci to taka straszna, jak nigdy nie była?
Marszałkowa spojrzała na wnuczkę łagodnie i badawczo.
— Od dawnaż uczucie takie zrodziło się w tobie moje dziecię? spytała rozgarniając jej włosy z czoła.
— Babciu moja, od dni kilku — szeptało dziewczę; od... od... Powiem babci otwarcie... od czasu jak znam pana Tarnowskiego.
— Cóż wy tam ze sobą rozmawiacie? spytała znów babka.
— O czem my z sobą nie rozmawiamy! Wczoraj w wieczór naprzykład, kiedy babcia rozmawiała z panią Reginą, a Zosia chodziła po ogrodzie ze swemi przyjaciółkami, myśmy tu przy otwartem oknie długo mówili ze sobą. Patrzyliśmy na niebo i na gwiazdy, a pan Henryk mówił że na Ukrainie niebo ciemniejszy ma szafir i gwiazdy jaśniej świe-