Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jabym pragnął, szepnął mężczyzna, nigdy daleko nie być od pani.
— Panie Henryku — zwolna wymówiła dziewczyna patrząc na twarz jego przejrzystym, smutnym wzrokiem; na krzaku róży gdy uwiędną jej kwiaty, i listki ich zżółkłe opadną jedne po drugich, to na drugą wiosnę odkwitają świeże i piękne; ale człowiek, który raz opuści tę ziemię, nie wraca już nigdy — nieprawdaż — i nazawsze już zostaje daleko od ludzi.
Mówiąc to przycisnęła rękę do piersi, i spojrzała w niebo; a Henryk wpatrzony w jej oczy, szybkim ruchem poniósł do ust ponsową różę.
W tej chwili Regina żegnała marszałkową.
— Wybacz, moja śliczna pani Regino, mówiła jej staruszka, ze cię nie często odwiedzam; ale bo widzisz, tak już przywykłam do ciągłego zostawania w domu, że nawet twoja sympatyczna twarzyczka i twój zajmujący rozumek nie mogą mnie z mego cichego kąta wyciągnąć. Bywaj u mnie jak najczęściej, proszę cię; a ja ci w zastępstwie za mnie przysełać będę moje wnuczki.
Jakby dla potwierdzenia słów babki, Wanda podbiegła ku Reginie — objęła ją obiema ramionami, i długi pocałunek złożyła na jej twarzy.
— Może pan zechce odwiedzić nas dziś wieczór? rzekła Regina do Rawickiego, podając mu rękę. Inżynier skłonił się w milczeniu, a p. Henryk zaprosił też obecnego doktora.