Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pani niéma w domu — rzekł, zwolna powstając i kłaniając się z jednostajną grzecznością.
— Dokąd wyjechała? — spytał Alexander.
— Nie wiem — odparł sługa.
— Czy prędko wróci?
— Nie wiem.
Snopiński wybiegł z przedpokoju ze wzburzeniem na twarzy, rzucił się na najtyczankę i zawołał na furmana: ruszaj! Konie ruszyły z miejsca, Alexander raz jeszcze podniósł oczy na okna pałacu i zbladł śmiertelnie. W jedném z okien, między białemi kwiatami kamelii, ujrzał piękny profil twarzy pani Karliczowéj. A więc była w domu i nie chciała go widziéć, i pokazała się w oknie, aby wyraźnie dać mu to do zrozumienia. O wstydzie! o rozpaczy! Z bramy dziedzińca Piasecznéj Alexander wyjechał z twarzą pochyloną na dłonie, z palcami rozpacznie wpuszczonemi we włosy. Ujechawszy z pół wiorsty, obejrzał się raz jeszcze: pałacyk widniał z daleka biały, a piękny promień słońca, przeniknąwszy chmury, złotawo oświecał ponsowy dach wieżyczki i szczyty wyniosłych drzew rozległego ogrodu i parku. Piaseczna stanęła w téj chwili przed oczyma Alexandra w postaci utraconego raju...
Tego dnia, wróciwszy do domu, Snopiński zamknął się w swoim pokoju i słychać było, jak przez noc całą przechadzał się niespokojnym krokiem. Nazajutrz usiadł do stołu z Wincunią; siedzieli oboje naprze-