Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cym sobą przestrzenie, wszechmądrym, wszechmocnym, wszechtworzącym a dobrym, kochającym, litościwym jak najrzewniejsze miłosierdzie. Wpatrzyła się w takiego Boga; zamiast groźby ujrzała w Nim przebaczenie, zamiast różdżki karzącéj, berło sprawiedliwości; przestała się lękać, a zaczęła kochać Boga, modlić się goręcéj i upatrywać go w każdéj gwieździe na niebie i każdym kwiatku na ziemi. Po Bogu odkryły się przed nią różne kraje i narody świata, zobaczyła ich przeszłość, ujrzała świetny szereg wielkich mężów, z sercami gorejącemi duchem ofiary, posłyszała wrzawy wojenne, jęki uciśnionych, wzdychania wyzwolenia pragnących. Łzami z pod serca zrosiła te widzenia swoje, a gdy łzy z oczu otarła, kochała ludzi. Potém znowu i zawsze przez usta Bolesława zabrzmiały w jéj uszach dźwięki cudnéj rodzinnéj poezyi, brzmiące harmonią drogiéj ojczystéj mowy. Myśli Mistrzów-Geniuszów porywały jéj ducha pod gwiazdy, słuchała ich zachwycona, a gdy już wiele słyszała, kochała te ojczyste pola, o których śpiewali poeci, to blade, rodzinne niebo, pod którém oni pieśni swe snuli, i miliony tych drogich, smutnych braci, których cierpienia brzmiały w ich czarodziejskich wyrazach.
Jeszcze raz pomknęła nić świetlana, a za nią pomknął duch Wincuni.
Zobaczyła siebie narzeczoną człowieka, który oddalił od niéj podwójną nędzę głodu i ciemnoty. Kie-