Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pani chce już odjeżdżać! — ozwał się za nią głos Alexandra, w który chciał on wlać ton wyrzutu. Ale nie udało mu się to: głos jego był zimny i ton ściśle tylko grzeczny.
— Mam migrenę i odjeżdżam — odparła pani Karliczowa, nie patrząc na niego i odeszła. Alexander poszedł za nią, ale w milczeniu, ze schyloną głową, myślą widocznie będąc gdzie indziéj.
Wincunia posmutniała i dziwnie się zamyśliła, blada i zadumana usiadła przy ciotce, a zapraszającym ją do tańca odpowiadała, że zmęczona jest bardzo, głowa ją boli i tańczyć więcéj nie może. Co chwila wzrok jéj spuszczał się na białą różę, przypiętą u piersi, i walka sprzecznych uczuć i myśli widoczną była na jéj twarzy.
Zresztą zabawa szła bardzo ochoczo i wesoło. Sam nawet pan Jerzy, który tak rozpaczliwie opierał się był myśli wydania balu i tak gorzko żałował straconych nań pieniędzy i czasu, gdy zobaczył, że całe sąsiedztwo ochotnie i przyjacielsko zjechało się do jego domu, uczuł się wysoko zaszczyconym i poczczonym, wpadł w wyborny humor a frasunek zniknął całkiem z jego oczu. Kiedy dziarski mazur zawrzał był na sali, we wszystkich pokojach zrobiło się huczno, ludno i wesoło, stary dzierżawca chodził od gościa do gościa, całował, ściskał, poił, częstował, przysiadał się do kobiet i nawet pani Karliczowéj,