Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/099

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i użyteczna za domem, a ukochana kobieta w domu, to raj ziemski! nie prawdaż?
Umilkł, oczy jego płonęły. Po chwili mówił daléj:
— Marzenia moje, a raczéj nadzieje, przybierają niekiedy szersze rozmiary i unoszą się po nad osobistość moję. Zdaje mi się, że mężczyzna, choćby był najgorliwszym pracownikiem i najuczciwszym człowiekiem, jeśli nie poniesie w swém życiu ciężarów i nie spełni obowiązków ojca rodziny, to nie dokona jeszcze całkiem zadania obywatela kraju. Nie dość jest działać wedle sił i możności samemu, trzeba jeszcze i innych działania nauczyć. A w kogoż łatwiéj człowiek przeleje prawdy, jakie sam w duszy swéj nosi, jeśli nie w dzieci swe? Komuż zostawi on w spuściźnie zacność swą, honor, miłość kraju i pracy dla niego, jeśli nie synom swoim? Sfera, w któréj ja działam, maluczką jest, ale, chociażby to drobne zadanie, jakie sam spełniam na ziemi, chciał-bym komuś po sobie zostawić. Praca robaków nie dostrzegalna jest i powolna, a jednak podkopuje lub wznosi góry. Synowie moi zresztą możeby innemi, szerszemi poszli drogami; ale zawsze tak-bym potrafił ich wychować, że w każdym zawodzie byli-by poczciwymi ludźmi i użytecznymi obywatelami kraju. Oto są marzenia moje o ojcowstwie, a do nich łączy się i panuje nad niemi zawsze taż sama postać kobiety, która dla mnie nietylko ma być wdziękiem i rozkoszą życia,