Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łalnych i strat, które powróconemi być nie mogły.
Spojrzał na Janinę. Nie zmieniła miejsca tylko z taburetu zsunęła się na klęczki i ramieniem otaczając szyję matki, głowę położyła na jej piersi. Do rozmowy nie mieszała się ani jednem słowem i wtedy dopiero, gdy godzina późną stawać się zaczęła, z pieszczotliwą troskliwością zajrzała matce w oczy.
— Matusia za dużo dziś mówi... pora już przestać mówić... pora już spać...
Czesław powstał i nizko pochylony całował rękę, podobną z kształtu do ręki Janiny, tylko w wichurze czasu zeszczuplałą i uwiędłą. Całował ją długo i doświadczył przebłysku uczucia, że jest to ręka jego matki. Matkę swą kochał niegdyś bardzo i utracił wcześnie. Razem z wielu innemi przypomnieniami, przypomnienie o niej silnie uderzyło go w serce. Podniósł twarz i z pieszczotą w głosie poprosił: