— Niech matusia uczyni mi wielką łaskę!
— Jaką? jakąż mogę...
Często i nawskroś starość przeniknięta bywa myślą przepaściście smutną, że już dla nikogo — nic nie może.
— Niech mię matusia na dobranoc pocałuje w czoło!...
Odgadła jego wewnętrzną pobudkę.
— Przypomniała ci się matka twoja... Rówieśnicą moją była i przyjaciółką... Nazywałam ją Krysią i dla niej imię to dałam jednej z córek...
Przyłożyła mu na chwilę do czoła wątłe, łagodne wargi, a on to czoło mądre, niedawno tak dumne, na chwilę do kolan jej przycisnął.
W pół godziny potem znalazł się sam na sam z Janiną, na schodach ganku. Powiedziała, że przez dni kilka nie wychodząc wcale z domu, wyszła teraz dla odetchnięcia powietrzem pięknej nocy, a on, wprost odpowiedział, że nie widząc
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/159
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.