Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pójdźmy!
Poszli i długo nie wiedzieli wcale, ani jaką drogą, ani dokąd idą, tak odrazu wytrysnęła im z ust rozmowa, wśród której dusze ich wzajemnie przypatrywać się sobie zaczęły. Szli ścieżką krętą, ale gładką i końca zda się niemającą, więc krokom ich i biegowi rozmowy nic na przeszkodzie nie stawało.
Pod naciskiem wewnętrznych sprężyn, pękła w nich tama, wzniesiona przeciw chęciom wzajemnego poznania się i zbliżenia. Poznania się, bo nie znali się już teraz wcale. Z rysów twarzy poznawszy się z łatwością, nie wiedzieli, w jaki sposób czas ubiegły wyrysował wewnętrzne ich oblicza. On pierwszy nieśmiało poprosił, aby powiedziała, jakim sposobem i z jakim przed sobą celem wstąpiła w świat nauki ścisłej i pracy trudnej, zawodowej? Czy nie za wielki ciężar wzięła na wątłe swe ramiona? Z jakiemi trudnościami ma