Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzisz, ja wiele nie żądam... czyż kiedykolwiek żądałam wiele? Niech jeden... choć jeden... dopóki nie umrę... tylko dopóki nie umrę...
Namiętność, z jaką błagała go, sił jej dodawała, tak, że zwlókłszy się z posłania, czołgała się mu u kolan, lecz gdy je objąć i pocałunkami okryć już miała, wstręt niezmożony całą ją w tył odrzucił i znowu z ogniem nienawiści w oczach, przerażonym szeptem rzekła:
— Tantalos!...
Tym razem Pytyona ogarnął gniew przeciw tej zbuntowanej niewieście i po raz pierwszy może przypomniał sobie obyczaje kraju swego, które jemu wysokie, a jej nizkie miejsce wyznaczały.
— Zamilknij, żmijo! — zawołał — panem twoim jestem i tylko łaska i dobroć moja przez długie lata czyniły cię...
Urwał i znowu w przestrzeń patrząc, cicho wymówił:
— Czy Pytyon głupcem był?
Potem, ku kobiecie, która we wpółklęczącej postawie błędne i przerażone oczy ku niemu wznosiła, wzrok spuścił łagodniej nieco, choć jeszcze surowo, i zapytał:
— Czego chcesz? o cóż błagasz? Czy ze