Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tobie, najwierniejszy, chłopię to powierzam. Z najprostszem pospólstwem wojskowem zmieszany, patrz, aby za pana swego walcząc, głód i niewygody cierpliwie znosząc, wyzionął on z siebie gada, który w nim wyrósł i swój pyszny, zuchwały umysł odmienił...
A na Pytyona znowu spojrzawszy, łagodnie dodał:
— Tobie, starcze, tym rozkazem swoim żadnej ujmy przynieść nie chcę. Sam mi powiadałeś, że wzrósł on z ciałem do trzciny, a umysłem do mgły podobnym. Więc pośród trudów i niebezpieczeństw wojny, albo zginie, albo rozumu i hartu nabędzie, a cokolwiekby stało się z tego dwojga, ty, gościnny mój przyjacielu, żadnej szkody stąd nie poniesiesz...
Długo mógłby każdy do Pytyona przemawiać, bez otrzymania odpowiedzi żadnej, bez najmniejszej nawet pewności, czy ten człowiek w tej chwili cokolwiek słyszy lub widzi, czuwa lub w niezmożony sen jest zaklętym. Najpodobniejszym był on do kogoś, kto, rojąc sen dziwaczny i straszny, niedowierza mu, walczy z nim, zrzucić go z siebie usiłuje. Jest-że to sen, albo rzeczywistość? Co się dzieje? Czy stało się to naprawdę? Dlaczego tak się stało? zapytywały we