Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skiem, wkrótce służebnym jej przez sługę mego przyślę.
Melissa dziękczynnie skłoniła głowę, ale nie odchodziła jeszcze. Widocznem było, że mówić coś chciała, może jeszcze o coś prosić, lecz brakowało jej śmiałości i wstyd ją ogarniał. Po chwili dopiero i z wahaniem w głosie zaczęła:
— Proszę cię, dobry mężu, abyś i mnie także dał nieco tłuszczu łabędzia, zmieszanego z mlekiem oślicy i prochem lotosu...
Nie mogła dokończyć, bo cała w ogniu rumieńców stanęła i głowę zwiesiwszy w drżących palcach przebierała złote frendzle swego pasa. Z wązkich ust Chileasa zniknął uśmiech, bystro i nieco chmurnie wpatrzył się w stojące przed nim dziewczę.
— Któż ci powiedział o tem — zapytał — że mieszanina o którą prosisz, skórze niewieściej nadaje gładkość lilii, puszystość brzoskwini?
— Powiedziała mi o tem Labda — coraz ogniściej płonąc, odszepnęła Mellisa.
Chileas milczał i w ziemię patrzał, aż długą kościstą ręką z lekka ręki ślicznej dziewczyny dotykając, tak cicho, że ledwie dosłyszalnie, mówić zaczął:
— Dla młodości i niewinności twojej przy-