Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Człowiek, do którego była zwrócona, był tęgi i obrotny w języku, ciemnooki, z pełną kwitnącą twarzą i wpadającem w oko ubraniu.
Gdy Brown podszedł do drzwi prowadzących do pokoju gry, rozsunęły się zasłony i wyszedł Emil Louba, a za nim jakiś mężczyzna o twarzy łasicy, który natychmiast powrócił na swe miejsce w nielicznej orkiestrze, przylegającej do podwyższenia.
— Cieszę się, że pański człowiek znalazł pana! — zawołał ów mężczyzna. — To oszczędza mi trudu odnalezienia pana!
— A, da Costa! mój przyjaciel da Costa — zauważył Louba z łaskawą słodyczą.
— Będę pańskim mordercą! — ryczał da Costa podchodząc do niego. Wydawał się niskim przy wielkim, barczystym Loubie. I drżał w nowym napadzie wściekłości, gdy ten popatrzał z góry na niego z uśmiechem z pod czarnych wąsów. — Znów pan to zrobił! — Kiedyż będzie pan już zaspokojony? Czy przypuszcza pan, że gdziekolwiek odwrócę się, stanie mi pan w drodze?
— Wszystko jest w porządku — w miłości i interesie, drogi mój da Costa — napewno wie pan o tem! My możemy być rywalami w zawodzie, a jednak pozostać najlepszymi przyjaciółmi. Ale przerwaliśmy przedstawienie!
Ujął da Costę za ramię ze wściekłością mimo uśmiechu na twarzy i próbował go odsunąć na bok od gapiącego się tłumu.
— Ja chcę je przerwać — wolał da Costa oswobadzając się. — Ta dziewczyna jest związana ze mną kontraktem — płacę jej pensję wartą trzy razy tyle, co ona — trenowałem ją — zawdzięcza mi wszystko. —