Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To kłamstwo! — krzyczała dziewczyna. — Jestem zupełnie wolna i mogę iść, gdzie mi się podoba i...
— I pani ta woli Maltę od Tripolis — zawołał Louba.
— I na tem koniec!
— To nie wszystko, co pan mi zrobił! — wybuchnął da Costa. — Gdziekolwiek jestem w jakiemś dobrem miejscu, przychodzi pan i staje przeciw mnie, albo odbiera mi pan moich ludzi — albo...
— Albo na inny sposób okazuję się lepszym — przyznał Louba. — Interes to dobra zabawa, da Costa, jeśli się tylko umie grać! Chodź pan teraz i pozostawimy przedstawienie w spokoju. — Palce jego zatopiły się w tłuste ramię da Costy. Pociągnął go przez kilka schodów do zapłoną zakrytych drzwi.
— Ty niewdzięczny szurgocie! Powrócisz do Tripolis, albo zapłacisz za zerwanie kontraktu i cały ten okres, gdy uczyłem cię, gdy nie mogłaś zarobić sobie ani jednego penny! — groził da Costa wyrywając się z chwytu Louby i przyskoczywszy do dziewczyny wywijał pięścią przed jej twarzą.
Ona aż nadto dorównywała mu w obelgach krzycząc i gestykulując, wyzywając go odłamkami półtuzina języków — aż znów wmieszał się Louba.
— Idź tam i rób, co do ciebie należy! — rozkazał biorąc ją za ramię i wypychając ją na wzniesienie.
Dał znak muzykantom, a także dwu kelnerom. Jakgdyby nie było żadnej przerwy, śpiewaczka i orkiestra zaczęły równocześnie — a ona serdecznie roześmiała się, zaczęła podtańcowywać i strzelać oczyma z wielkim zapałem. Kelnerzy ujęli da Costę i wyprowadzili go na ulicę i szamotali się z nim w drzwiach, wzbraniając mu wejścia.