Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie wiem — zdaje się, że nie. Ale powiedz mi, coś ty zrobił, Frank?
Gdy tuliła się do niego, w głosie jej było dziwne przerażenie.
— Proszę powiedz mi... ja muszę wiedzieć... Frank!
— Nic nie zrobiłem — idź do domu, Beryl. Ja chcę namyśleć się nad temi rzeczami..
— Mówisz, że Louba jest tam? Coś musiało zajść między wami!
— Beryl, nie mogłem znaleść twych kwitów. Na ile opiewały? On je miał, prawda? Widziałaś je sama?
— Tak — 50 tysięcy funtów. Miał ze sobą wczoraj u sir Harry Marshley’a.
— I nie zniszczył ich, gdyś obiecała wyjść za niego?...
— Nie — chciał dopiero po ślubie — powiedział, że mi potem je da. O, nie martw się ani niemi, ani mną... To o ciebie chodzi, Frank. Powiedz mi, co się stało?
— Zdaje mi się, że to nic, czy znajdą się, o ile chodzi o ciebie... Niktby cię nie mógł oskarżać... I on niema spadkobierców, o ile wiem... — Popatrzał na Braymore House, jakby myślał o powrocie i powtórnem poszukiwaniu.
— Jak mogłeś szukać, jeśli on tam był — chyba że... — słowa zamarły na jej ustach.
— Idź do domu, Beryl, idź do domu! — błagał, wskazując w kierunku Edward Square. — Ale nic nie wiesz o dzisiejszej nocy! Nie przyszłaś tu! Nie widziałaś mnie! Idź szybko do domu!
— Nie mogę, Frank — póki nie będę wiedziała — nie mogła wypowiadać słów w drżeniu warg i zlitował się nad nią.
— Beryl — rzekł, pochylając się ku niej. — Widziałem Loubę — ale przysięgam, że nie zrobiłem mu nic złego... Nie pytaj o nic — tylko uwierz w to i idź do domu!