Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Chciał poprostu obejrzeć — powiedział, że buduje nowy blok i chciał widzieć, jak skonstruowane jest wyjście w razie pożaru i sygnał. Pokazałem mu. Czy mam pana odwieść?
Doktór potrząsnął głową. Przedtem już zapoznał się z windą automatyczną. Drzwi mieszkania Nr. 2 były trochę wgłębione w oszklonym korytarzu, a po naciśnięciu dzwonka otwarły się.
— Doktór Warden? proszę wejść.
Służący o twarzy wychudłej poznał go natychmiast. Ku zdziwieniu doktora miał na sobie płaszcz, ale pierwsze słowo Millera wytłumaczyło to:
— Mam dziś wychodne — mr. Louba powiedział mi, że mogę pójść, lecz wiedziałem, że ma pan przyjść — a także chciałem przeczekać, aż tamten pan pójdzie.
— Mr. Louba ma gościa?
Brwi Millera podniosły się.
— Gościa? Czy nie słyszy ich pan?
Doktór usłyszał już, chociaż między przedpokojem a pokojem Louby były ciężkie drzwi i portjery. Doszły go niezrozumiałe słowa — ale słyszał wyraźnie ryk Louby i chrypliwe słowa gościa...
— Oni tak już od kwadransa młócą ząb za ząb — rzekł Miller. Popatrzał na zegar. — Panie doktorze — czy zechciałby pan tu poczekać. Mogę pana poprosić do jadalni, tylko —
— Nie martw się tem — poczekam tutaj. Wychodzisz?
— Moja młoda pani czeka na dole — rzekł Miller. — Nie mogę jej tam zostawiać samej. Umówię się z nią na później — wrócę najdalej za kwadrans.
Było trzy minuty po siódmej. Doktór umówił się na pół do ósmej w klubie.