Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bogactw! Ażeby uzyskać pieniądze, trzeba drugich ranić. Więc ranię. Rozumie pan, panie Hurley Brown?
— Rozumiem — rzekł bez przekonania kapitan Hurley Brown.
— Tam pisząc tak pilnie siedzi nasz przyjaciel Warden. To dobry człowiek, który nigdy nikogo nie zrujnował. I jest biedny. Ale przypuśćmy, że pan lub ja ulegniemy katastrofie w autobusie. Czy ręka jego zadrży przy ucinaniu naszych nóg? Nie! On umie już nie zwracać uwagi na ból. Jutro, gdybym skradł zegarek lub włamał się do jakiegoś domu, czy zawahałby się pan aresztować mnie? Nie! Posłałby mnie pan na szafot nie dbając wcale o to! To jest mózg wytrenowany.
Była to sobota, popołudniu mglistego grudniowego dnia, a palarnia Elect-Clubu była opuszczona. Byli tylko ci dwaj i doktór Jan Warden, którego zatrzymała w mieście operacja. Teraz zakleił list, który napisał i podawszy go służącemu, by zaniósł na pocztę, podszedł do rozmawiających, napełniając po drodze fajkę.
— Szkoda, że nie było cię tu przedtem, Warden. Ten pan wyłuszczał swą filozofję.
— Co oczywiście było nieco niesmaczne — rzekł doktór z uśmiechem. — Nigdy nie wiem dobrze, czy Louba jest tak zły, jak powiada, czy wygłasza tylko sądy te, by szokować drugich.
— Żeby mnie szokować, trzebaby bardzo wiele — odrzekł cierpko Brown. — Zdawałem egzamin w szkole bardzo trenującej — i nawet Scotland Yard mało mnie nauczyło w dziedzinie okrucieństw.
Louba zaśmiał się znowu.
— Jednak ja mógłbym panu opowiedzieć rzeczy — zrobiłem majątek na Wschodzie jak zdaje mi się wie pan —