Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy mam cię odprowadzić do taksówki?
— Nie, wrócę pieszo. Nie wrócisz ze mną... choćby do bramy...
— Nie. Mam pewną sprawę... tutaj...
— Więc jednak idziesz do Braymore House?
— Mam tam pewną sprawę. Louba pojechał zapewne odwiedzić swą narzeczoną... wróć do domu!...
— O Frank...
Przycisnął jej rękę z goryczą i żalem.
— Wybacz mi, Beryl. Wiem, że chcesz jak najlepiej. Idź teraz. Nic nam nie pozostaje, jak tylko, by każde z nas robiło to, co uważa za najlepsze. Nie mamy już nic do powiedzenia sobie...
Uchylił kapelusza i stal trzymając go w ręce, aż odwróciła się i odeszła.
Idąc w kierunku Braymore House wszedł do budynku i zwrócił się do portjera z udaną swobodą i wesołością.
— Dzień dobry — wciąż tu jeszcze? — zauważył uśmiechnięty.
— No tak, ja — ależ to mr. Leamington! — zawołał portjer.
— Przypomina mnie pan sobie? Ale to już dawno temu, gdy brałem udział w budowie tego bloku!
— Tak. Czas leci, sir.
— A ognia nie mieliście — poco te nalegania, by wybudować to wyjście, które tak zeszpeciło budynek!
— Nie, na szczęście nie mieliśmy — zaśmiał się portjer. — Oczywiście, to jest brzydkie z architektonicznego punktu widzenia — ale takie wyjście jest w razie pożaru miłą, wygodną rzeczą, sir!
— Ma pan rację — a to specjalnie, o ile sobie przypominam, jest świetnie urządzone. Dlatego też tu przyszedłem. Zakładam takie w nowym budynku, przy którym pracuję,