Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zaśmiał się ostro.
— Wszystko jedno, co się stanie ze mną, Beryl, o ile uratuję cię od tego łotra. Nie wyjdziesz za niego. Jeśli ty z nim nie zerwiesz — ja to zrobię!
— Frank! Co chcesz uczynić! — zawołała podbiegając za nim do drzwi. — Nie idziesz przecież do mego! To byłoby bezużyteczne! Pewna jestem, że ani chwili nie słuchałby ciebie!
— I ja też! On chciałby mnie widzieć na kolanach przed sobą! cieszyłby się wchłaniając moje prośby o litość, gdybym był na tyle szaleńcem, by je wznosić ku niemu! Wiem o tem, Beryl! Nie sądź, że będę z nim rozmawiał!
— Więc co możesz zrobić, Frank? — Wpatrzyła się rozszerzonemi oczyma w jego bladą twarz. — Tybyś — tybyś —
— Jabym go zabił! — zawołał gwałtownie. — I zabiję! Raczej, niż widzieć cię żoną tego łotra!
Wyszedł pozostawiając ją z rękoma na ustach, oddychającą nerwowo, próbującą powstrzymać płacz cisnący się jej do gardła.
Podbiegła do okna; mignęła przed nią jego zaciśnięta twarz.
Ubrawszy się szybko w płaszcz i kapelusz, porwała parę rękawiczek i wybiegła z domu, pędząc w kierunku, w jakim odszedł Frank Leamington. Biegła, gdy ujrzała, że zbliża się do Braymore House.
— Frank! — zawołała bez tchu kładąc rękę na jego ramieniu. — Nie idź! Nie wolno ci iść! Jeśli tak, to pójdę z tobą!
— Nie bój się — rzekł gorzko. — Narazie nie grozi mu nic. Patrz!
Ruchem głowy wskazał przejeżdżającą taksówkę. Ujrzała ciemne, grube rysy Emila Louby, czytającego gazetę poranną.