Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Na drugi raz, gdy podniesiesz na mnie rękę — rzekł zadyszany da Costa — będzie to ostatni raz, gdy na co kolwiek podniesiesz rękę! Pamiętaj!
Louba podnosił się z trudem.
— Przeklęty —
— A jeśli nie mam tego, poco tu przyszedłem — przerwał mu da Costa — to wiem, gdzie tego szukać. Możesz już wykręcić zakrętki z okien, bo ja tu już więcej nie przyjdę!
— Wykręcę je, ponieważ doglądnę tego, byś się dostał w ręce policji! — rzekł Louba podchodząc do telefonu.
— O! posyłaj po policję — kpił da Costa. — To tylko wymiana słów między nami! A jeśli nawet zechcę się przyznać, żem tu był, że chciałem coś zabrać... to nie zdaje mi się, byś chciał, by policja zażądała sprawozdania w sprawie tego, co posiadasz, Louba! Pomyśl nad tem! Dobranoc!
Wbiegł żelaznemi schodami i zniknął w oknie swego pokoju.
Louba odłożył słuchawkę. Miał więcej rzeczy, z których nie pragnąłby zdawać sprawozdania!
Zmarszczył brwi rozglądając się. Próbował domyśleć się, na co czyhał da Costa?
Podnosił jedną rzecz po drugiej ważąc w rękach, odwracając, szukając...
Podszedł do schowka w ukrytym rogu pokoju i wyjął rzeźbioną skrzynkę mosiężną, której już dawno nie otwierał: pełna była drobiazgów o względnie małej wartości, które mu się sprzykrzyły, więc usunął je ze swego widoku.
Zaczął wyjmować je ze skrzynki. Zauważył, że są w nieładzie, ale nie mógł być pewny, że to skutek poszukiwań da Costy.
Mały obrazek o nieproporcjonalnej ciężkości przyniósł do stołu, ale po skrobaniu nożem i usunięciu górnego pokładu pozłacanego metalu ujrzał ołów, który tłumaczył wagę.