Zawiedziony powrócił do skrzynki, w której pozostało tylko kilka rzeczy.
Pochyliwszy się, by wziąć coś błyszczącego się, podniósł wykładaną paciorkami szkatułkę, która wpadła w jego ręce zaciemnionym pokoju w Bukareszcie. Nacisnąwszy fałszywe dno spojrzał na pusty schowek. Powolny uśmiech skrzywił jego wargi. Czy to było możliwe? Czy da Costa sądził naprawdę, by rzecz ta mogła pozostawać w jego rękach, a on nie zdołałby odkryć tak małej tajemnicy? Czy ci, którzy wiedzieli o skarbie, jaki zawierała, sądzili, że on się tam jeszcze znajduje?
Nie wiedział, ale nie mógł nie skorzystać ze sposobności do żartu.
Włożył drobiazgi do skrzynki, a na samej górze położył szkatułkę. Pod fałszywe dno włożył kartkę papieru, na której napisał kilka słów do da Costy.
- „Moje pozdrowienia! Gdybym tylko mógł wiedzieć, czego pan pragnie, to proszę, niech pan uwierzy, że prosiłbym pana o przyjęcie tak małego dowodu mojej życzliwości!“
- „Moje pozdrowienia! Gdybym tylko mógł wiedzieć, czego pan pragnie, to proszę, niech pan uwierzy, że prosiłbym pana o przyjęcie tak małego dowodu mojej życzliwości!“
— On ma rację — szepnął Louba wchodząc do sypialni. — Nie ma poco zabezpieczać okien, jeśli to jest wszystko, czego on pragnie!
Następnego ranka Frank Leamington wstał niezdecydowany, czy ma się zobaczyć z Beryl, czy nie.
Jeśli dalej obstawać będzie przy poślubieniu Louby — lepiej, by się z nią nie zobaczył. Mogłaby tylko osłabić jego postanowienie uratowania jej za wszelką cenę.