Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie będę cię już więcej potrzebował, Miller — rzekł wesoło, wchodząc do mieszkania i zasiadł do lekkiej kolacji.
Zapalił papierosa i stanął przed kominkiem, paląc i rozpatrując z zadowoleniem swą sytuację.
Finanse jego doznały niemiłego wstrząsu, ale radzi sobie jakoś.
Usiadł przy stole i zaczął jeść.
Plecyma odwrócony był do okien i za chwilę doznał niepokojącego uczucia. Kilka razy odwrócił głowę, ale pewny był, że okna są zamknięte. Miller zamykał je zawsze przed jego przyjściem.
Przypomniał sobie zapewnienie Beryl, że widziała twarz za oknem w domu sir Harry Marshleya.
Słyszał, jak Miller zamyka drzwi swego pokoju. Gdy odsunął od siebie tacę i zapalił cygaro, zdał sobie sprawę z ciszy — i czegoś jeszcze...
Przeklinając swą bujną wyobraźnię, wstał niecierpliwie i podszedł do okna, rozsuwając jedwabne zasłony, by się upewnić, że okno jest zamknięte.
Cofnął się z okrzykiem.
Potem rozsunął zasłony i wyciągnął człowieka, ukrytego za niemi.
— Da Costa!
— No i co? — zapytał da Costa, a ręka jego zbliżyła się machinalnie do tylnej kieszeni.
Lata, jakie upłynęły od czasu, gdy pojechał na Maltę, przyprószyły bielą jego faliste, gęste włosy i policzki jego opadły pod zwiędłemi, czarnemi oczyma i ociężał trochę, ale pozatem zachował swą krzepkość. Usta jego były czerwone i wilgotne pod pełny n wąsem.
— Bardzo dobrze, bardzo dobrze! — zawołał Louba, wskazując mu gestem, by zostawił broń w spokoju. — Ja zapytam się tylko, czego pan szuka w mojem mieszkaniu?