Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie... Ma pan rację... Nie mogłabym go zrujnować na początku życia jego... Nawet, gdyby mógł uzyskać te pieniądze — szepnęła.
— A dlaczego miałaby pani to uczynić? Czy przypuszcza pani, że nie mogę pani uszczęśliwić więcej od niego? To taki przeciętny młodzieniec... W samej Anglji takich jest sto tysięcy... Jeśli spojrzy pani na to potem, śmiać się pani będzie z marzeń wyjścia za takiego jak on!...
Ujął jej ręce, pochylając się ku niej. Odwróciła głowę.
— Jeżeli wydaję się okrutny, Beryl, to tylko po to, by być dobrym... Ja takie szczęście ci stworzę — szepnął.
— Gdyby pan tak myślał istotnie, nie nalegałby pan teraz! — zawołała. — Jeżeli może się pan obejść bez pieniędzy, gdy wyjdę za pana, to może się pan też obejść, jeśli nie wyjdę — obejść się chwilowo!.
— Mogę się obejść bez pieniędzy, Beryl, a nie mogę bez ciebie!
— Musi pan! — zawołała, wyrywając się. — Musi pan, gdyż ja nie poślubię pana!
— W takim razie — odrzekł chłodno — ja nie mogę przedłużać pani terminu zapłaty.
— I pan twierdzi, że chce mnie pan uszczęśliwić!
— Pani, zdaje mi się, twierdzi, że kocha swą matkę! Jednak nie chce pani zaoszczędzić jej tego, co się może okazać fatalne!
Siedziała, wpatrując się w dywan.
— I pani twierdzi, że kocha pani Franka Leamingtona — mówił dalej. — Ale będzie się pani patrzeć, jak padnie ofiarą pani szalonej gry! —
— Nie miałam pojęcia, że zadłużyłam się na taką sumę — zawołała. — Byłam pewna, że to suma łatwo spłacalna!
— To tylko dowodem większego szaleństwa! Czyż nie, Beryl?