Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mi pomagał i ułatwisz to — i pójdzie 50 na 50, jakbyśmy się narażali na to samo ryzyko. No, co ty na to?
Przez pewien czas Miller milczał. Nie był skłonny do brania tego projektu na poważnie. Ale pił dalej i twarz jego ciemniała w miarę, gdy krzywdy jego stawały się większe.
Karol Berry nie tracił cierpliwości i zamawiał dalsze szklanki.

ROZDZIAŁ VII.
Beryl Martin.

— O co chodzi, mr. Louba?
— Jeżeli zechce mnie pani zaszczycić... tylko na dziesięć minut, miss Martin. Mam coś ważnego do powiedzenia...
Beryl Martin podeszła do okna w głębi pokoju, zdała od pełnych stołów.
— Pani dzisiaj nie gra? — szepnął.
Potrząsnęła głową. Była zaniepokojona.
— Mr. Louba — pragnęłabym, by mi pan powiedział dokładnie, ile jestem panu winna. Muszę przestać grać. Nigdy już nie odegram tego, co przegrałam. Muszę już postanowić coś definitywnego, by wyjść z długów. Pan mówił zawsze, że to nie wiele i odraczał pan — ale chcę, by mi pan jasno powiedział. Byłam szalona, że brnęłam tak dalej — i teraz właśnie zorjentowałam się.
— W tej sprawie chciałem z panią pomówić — odrzekł; — ale nie tu. Chodźmy tam, gdzie będziemy mogli pomówić spokojnie.
Zawahawszy się wyszła do małego pokoiku na parterze. Okno wychodziło na ulicę.