Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wcale nie żałuję tych dni — odrzekła gorzko. — Był człowiek, który mnie ostrzegł i którego radą wzgardziłam... owego dnia...
Odwróciła drżące oczy od jego okrutnej twarzy.
— Owego dnia? Nie przypominam sobie, ktoby ci mógł dawać rady... Ale to nic. Muszę wracać do mych gości — mych ofiar, jeśli wolisz.
Wzrok jego spoczął znów na szkatułce.
— Zachowam ją na pamiątkę o tobie... kochana Katy.. jako wspomnienie naszej tak czarującej idylli...
Odwrócił się od drzwi, by rzucić ostatnie szyderstwo.
— Ty oczywiście nie potrzebujesz pamiątek! Do tego stopnia sobie pochlebiam!...
Zaśmiał się. Drzwi zamknęły się za nim.

ROZDZIAŁ VI.
Człowiek, który służył.

— Nie poznajesz mnie, Miller?
Lata nie obeszły się uprzejmie z mr. Berry, ale Miller poznał go łatwo. Raz skarcił go Louba dlatego, że chciał zaspokoić swą wrodzoną ciekawość w sprawie wizyt Berry’ego w tem mieszkaniu i jego roli w stosunku do Louby, tak więc miał osobisty powód pamiętania go.
— Jak się masz, Miller? — mówił dalej uprzejmie Berry wyciągając rękę.
— O, dobrze... a jak idą sprawy? — odrzekł Miller.
Przedtem Berry nie był serdeczny w stosunku do niego, ale teraz było widoczne, że pragnął być uprzejmy.
Stali przed Braymore House. Był zimny, wilgotny wieczór.