Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tu ktoś wszedł. On skradł... Widział go pan?
— Wszedł z taką samą zachwycającą bezceremonjalnością, jak wy, moi panowie. Wytrąciliście go drzwiami, wchodząc tu...
Louba wskazał im ogród. Popędzili i zniknęli w ciemności.
— Zostań tu i uważaj, by tego nikt nie tknął — rozkazał Louba i skoczył za nimi. Vacilesco obiecał mu jego część, ale on nigdy nie był zwolennikiem podziałów.
Tamci przeskoczyli przez niski mur na łąkę, ale Louba, dbając o swe ubranie bez skazy, zatrzymał się, by otworzyć bramkę.
Biegł za odgłosem kroków po ścieżce, prowadzącej za tyły ogrodu. Słyszał te kroki, odbijające się o kamienie.
Nieco dalej zaczynał się wysoki mur, okalający szeroki ogród domu, większego od otaczających go, a po przeciwnej stronie wyciągało ramiona kilka drzew ponad wąską ścieżką, zamykając światło.
Do tego miejsca dobiegli ścigający za zwierzyną. Louba stał nieruchomo, a jego uważne oczy i uszy wchłaniały walczącą masę postaci, szurgotanie stóp i krzyki. Potem urwany odgłos — krzyk stłumiony i — cisza...
Gdyby wracali tą samą drogą...
Podszedł w cień najwyższego drzewa i stanął na małym wzgórku.
Mógł odgadnąć, co robili tam pod wysokim murem... Usłyszał nawet kilka wyszeptanych przekleństw i pytań, gdy poszukiwanie okazało się bezowocne.
Po chwili podeszli na środek ścieżki, gdzie na tle bladego nieba mógł odróżnić ich trzy postacie. Wahali się widocznie naradzając się, potem pobiegli w przeciwnym kierunku — od domu Louby.