Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Taki stary przyjaciel — Karol Berry. Prawda? — zapytał Louba słodko.
— Wyjść zamąż za Karola Berry? — zaszeptała. — Nigdy!
— O tak, wyjdziesz za niego, moja droga, bo ja chcę tego!
— Nie wyjdę!
— I pomyśleć, że ja robię, co tylko mogę, jako twój opiekun — zawołał z wyrzutem. — Jakże bym mógł kiedykolwiek powrócić do Anglji, gdybym wiedział, że zostawiłem cię tu bez opieki? Czy sądzisz naprawdę, że nie mam sumienia?
Najwyraźniej rozkoszował się sobą, ale zanim zdążył mówić dalej, drzwi otwarły się, ukazując oświetlony korytarz, a w głębi wspaniały pokój. Zamknęły się za nowo przybyłym.
— Louba! Jesteś tu? — zapytał chrypliwy głos bez tchu.
— Tak. Kto tam?
— Vacilesco. Schowasz mi tu coś? Tylko póki się ich nie pozbędę...
Zatrzymał się, nadsłuchując. Przyśpieszone kroki doszły z korytarza — szły od wielkiego pokoju.
— Oni idą za mną! Śledzili mnie — byli za blisko. Schowaj to! Dostaniesz swą część!
Gdy drzwi otwarły się, odskoczył, rzucił coś w rozłożone ręce Louby, przeskoczył przez okno i popędził przez ciemny ogród. Louba rzucił przedmiot na najbliższą poduszkę i rzekł do przybyłych:
— Co to? Kto tu?
Podszedł do kontaktu i zaświecił elektryczność.
Kate ujrzała trzech ludzi o łajdackim wyglądzie, zasapanych jak człowiek, za którym pędzili.