Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W pokoju nie było światła, tylko tyle, ile wpadało przez długie, otwarte okna. Uciekła z tych błyszczących, sztucznie oświetlonych pokoi, w których Louba kontynuował swe stare metody wzbogacania się na rachunek innych i przeszła do małego pokoiku w tyle domu. Siedziała tam, aż światło dnia nie zemdlało i nie zapadła letnia noc.
— Nie myślałeś tak, gdy kazałeś mi przed chwilą patrzeć, jak oszukujesz tego młodego Amerykanina — rzekła.
— Nie będziemy mówili o tem, moja droga Kate — od — rzekł z złowróżbnym tonem w głosie. — Twoje zachowanie się było... niedyskretne i mogłoby być zgubne, gdyby nie moja szybka interwencja. Nie będziemy tu wchodzić w szczegóły... lepiej nie... Wystarczy, że ty nie przydajesz mi się na nic. Gdybym zażądał, abyś tańczyła w kabarecie, mogłabyś sądzić, że jest to odchylenie bardzo wielkie od twych zwyczajów — ale ja żądałem tylko, byś przewodniczyła przy stole i ładnie wyglądała. — Wzruszył ramionami. — To już nie jest może twoją winą, jeżeli nie wyglądasz ładnie, ale nie ma powodu, dlaczego nie miałabyś wyglądać uprzejmie i miło.
— No? — zapytała. Wiedziała, że to wszystko jest tylko wstępem.
— Zdecydowałem, że ponieważ nie mogę już cię uszczęśliwiać, to lepiej będzie, jeśli oddam cię komuś, kto to potrafi.
— Oddać mnie — napół podniosła się i jej blada twarz zarysowała się w mroku.
Podniósł rękę.
— Nie bądź niesprawiedliwa i zrozum mnie dobrze, Kate. Mówię o mężu i sam dbam o to, byś była szczęśliwa w zamężciu...
Rękę podniosła do gardła. Nie mogła mówić.